Trzy słowa na niedzielę

Niedziela to nie tylko beztroski odpoczynek przy rosołku, schabowym i Familiadzie. Pierwszy dzień tygodnia to przede wszystkim czas refleksji, dlatego dziś poruszymy tematy nieco poważniejsze niż zwykle. Ażeby jednak zachować strukturę niedzielnego programu rozrywkowego, zacznę od tak zwanego suchego żartu prowadzącego:

Jak się nazywa pani premier po ostatnich wyczynach na plenerowej siłowni?

b77f99c344d80330b5a22d193460e4e0

<sztuczny śmiech z widowni>

Suchar był, zatem możemy przejść do tematu właściwego. Jaki jest najbardziej znany polski duchowny? Jan Paweł II? Ksiądz Popiełuszko? Kardynał Wyszyński? Ksiądz Dariusz Oko? Może kiedyś tak było, ale od wczoraj najbardziej rozpoznawalnym polskim księdzem jest niejaki Krzysztof Charamsa. Człowiek ten dwa dni temu dokonał tak zwanego „coming outu” – przyznał, że jest gejem i ma stałego partnera o imieniu Eduardo. Wyczyn ten pozbawi go nie tylko posadki w Watykanie, ale także sutanny. W końcu oczywistym jest, że osoba znajdująca się w związku nie może pełnić funkcji kapłańskiej. Sprawa eks-księdza szybko zdominowała wszystkie media i jak zwykle podzieliła opinię publiczną na dwa przeciwstawne obozy. Lewa strona jest pełna zachwytu i czeka na kolejne kapłańskie coming-outy, a Biedroń i Legierski zapewne otworzyli szampany. Druga strona sporu jest zrozumiale oburzona, a ksiądz Oko opisuje Krzysia jako „agresywnego homoseksualistę”. Jedno nie ulega wątpliwości: to nie była spontaniczna akcja księdza, którego męczy sumienie i nie chce dłużej kłamać. Po pierwsze primo: Charamsa ogłosił się gejem na dwa dni przed watykańskim synodem o rodzinie – przypadek? Po drugie primo: eks-ksiądz napisał już wcześniej książkę na temat swej orientacji i zamierza ją wydać. Występuje on także w filmie „Artykuł osiemnasty”, czyli dziele dokumentalnym traktującym o równości małżeńskiej. Oprócz eks-księdza w tym filmie wypowiedzą się takie autorytety moralne jak: Czesław Mozil, Eliza Michalik, czy Zbychu Lew-Starowicz. Jeśli miałbym tracić czas na film o dziwacznej tematyce to już wolałbym pójść na „Korwin The Movie”. Tak – powstaje film pełnometrażowy o Korwinusie (dziś prapremiera) i tak – tematyka równości małżeńskiej jest dla mnie dziwaczna. Może i jestem staroświeckim, zaściankowym ciemnogradzianinem, ale małżeństwo dla mnie to związek kobiety i mężczyzny. Rozumiem jednak, że mediach głównego ścieku idea małżeństw jednopłciowych, a w dalszej perspektywie adopcja dzieci przez takie pary, jest tematem pierwszorzędnym, dlatego nie dziwi mnie kształt i zawartość jutrzejszej okładki lisowego Newsweeka:

Media tego samego nurtu oburzyły się straszliwie na pierwsze weto prezydenta Dudy. Szkoda, że przy okazji mainstream praktycznie olał występki Bronka, który obrabował Belweder, albo przymykał oko na jego rabację wyrażając kultowe „oj tam oj tam”. Środowisko Komorowskiego obrażało się, gdy ktoś nazwał  go „strażnikiem żyrandola”, a przecież on nawet po przegranych wyborach nie może się rozstać z ulubioną ozdobą. Zapewne zawiesi go w sali wykładowej, bo jak się okazuje Bronek w tym roku będzie wykładał na prywatnej uczelni. Wbrew obiegowej opinii nie będzie on wykładał kafelków w kiblu, tylko przedmiot pod nazwą praktyki polityczne. Mam nadzieję, że przytomni studenci będą przychodzić na te zajęcia z kamerkami i dyktafonami, bo ilość wpadek, które Komor zaliczy będzie zapewne niepoliczalna. Może nawet żart z szogunem będzie.

Wróćmy jednak do obecnie nam panującego prezydenta i jego pierwszego weta. Duda nie zamierza podpisać ustawy o „uzgodnieniu płci”. Naturalnie wywołało to reakcję alergiczną i mocny ból w dolnych partiach tułowia polityków lewicy. Najgłośniej krzyczała najbardziej zainteresowana sprawami zmiany płci „posłanka” w Sejmie, czyli Ana Grodzka vel. Krzysztof Bęgowski. Nazwała ona prezydenta funkcjonariuszem PiS-u, ale to niezbyt oryginalny zarzut – w końcu codziennie ktoś nazywa Andrzejka „aparatczykiem”, czy „marionetką Jarosława”. Moją uwagę bardziej przykuła inna część wypowiedzi Grodzkiego: „jeśli PiS zdobędzie władzę, to czeka nas w Polsce długa czarna noc, której Polacy powinni się obawiać” – Winter is Coming! Jeżeli PiS posiadał w swym elektoracie fanów „Gry o tron” to w tym momencie ich stracił, w końcu oni wiedzą co dzieje się w długą noc. Weta prezydenta nie omieszkał skomentować także Janusz Palikot, ale tym razem był dość łagodny jak na swoje standardy, bo nazwał Dudę „pierwszym katolickim talibem RP”. Nie wiadomo jeszcze jakie będą  dalsze losy ustawy o „uzgodnieniu płci”, ale wygląda na to, że rząd będzie próbował odrzucić to weto. Aby tego dokonać potrzeba 2/3 głosów Sejmu, zatem czeka nas kolejna polityczna bitwa. Jej wynik poznamy razem w kolejnym odcinku.

Na blogu zostało użyte prawo satyry i prawo cytatu

PS. Zapraszam do lajkowania na fejsie: KLIK

Druga bitwa warszawska

Skończył się wrzesień, a wraz z nim skończył się zakaz sprzedaży drożdżówek w polskich szkołach. Kolejny bezapelacyjny sukces  Platformy – teraz politycy tej partii będą walczyć z uporem o przywrócenie kawy w szkołach. Czyli ostatecznie polskie dzieci w dojrzałym wieku będą jednak grubaskami. To nie jedyny koniec, dziś bowiem kończy się kurs Wyborczego Ekspresu, a stacją ostatecznego przeznaczenia jest Warszawa. Wracamy do naszej pięknej stolicy, by sprawdzić na kogo można głosować w okręgu Warszawa II. Klasycznie już zaczynamy od Zjednoczonej Prawicy, której listę  otwiera tu:

maxplaszczka_680x456

Mariusz Błaszczak

Złoty chłopiec PiS-u, ulubieniec Jarka Kaczyńskiego. Tak jak naziści próbowali kiedyś stworzyć nadczłowieka, tak prezes próbował stworzyć „nadpisowca”. Udało mu się to w stu procentach – „Błaszczak mówi jak prezes, myśli jak prezes, gniewa się jak prezes, ma takich samych wrogów jak prezes, ma identyczne opinie polityczne, jest tak samo jak prezes wrażliwy i jest wrażliwy dosłownie na to samo”. Te niezwykle celne słowa wypowiedziała Magda Środa i  sam sobie się dziwie, że cytuje tą kobietę, ale rację miała. Mariusz nigdy nie sprzeciwi się prezesowi, a ma to czego Kaczafiemu brakuje – jest elegancki, elokwentny, można go spokojnie wysyłać do programów publicystycznych i  być pewnym, że będzie wiedział ile kosztują ziemniaki w Polsce. Czasem wprawdzie puszczają mu nerwy, ale to tylko u Moniki Olejnik, gdy ta zarzuca prowokacje w stylu: „To nie jest radio Wolna Europa, niech pan nie zagłusza”. Stokrotka zapomniała, że nie powinna się publicznie przyznawać do swojej działalności za czasów komuny. U wielce szanownej pani redaktor niejednokrotnie gościł także kolejny kandydat Zjednoczonej Prawicy z okręgu Warszawa II, czyli:

mid_25828

Jacek Sasin

Flagowy przedstawiciel tak zwanej „wagi średniej” w Prawie i Sprawiedliwości. Jest on niejako zawieszony pomiędzy starą gwardią taką jak Macierewicz, czy Krysia Pawłowicz, a młodymi wilkami w stylu Błaszczaka czy Andrzeja Dudy. Posiada on cechę bardzo  unikalną w PiS-ie: ma pogodne usposobienie. Zwycięstwo Dudy  pokazuje, że ludzie wolą polityków uśmiechniętych, a nie wiecznie naburmuszonych jak Jarek, albo wiecznie  wściekłych jak Niesioł. I nie chodzi mi tu o głupkowany śmiech Bronka, który łazi po stołkach, a potem bredzi pierdoły na mieście. Sztab Platformy też walnął se w stopę wysyłając Komorowskiego wśród ludzi, przecież to z góry śmierdziało kompromitacją. Nie pomogła nawet suflerka za plecami, ani kartka z pytaniami podczas debaty. Nie jestem specjalistą od marketingu politycznego, ale kreowanie na „Ojca Narodu” gościa, który pewno by się w toi-toiu zgubił jest raczej słabą taktyką. Dajmy jednak spokój byłemu prezydentowi, on naprawdę musiał to bardzo przeżyć – obczajcie jak bardzo osiwiał od czasów przegranej. Przejdźmy teraz do macierzy Bronka i zobaczmy kto otwiera listę PO w okręgu Warszawa II:

Małgorzata Kidawa-Błońska

Największa dama polskiego Sejmu, z którą mogłaby rywalizować jedynie Jolanta Kwaśniewska za dawnych lat. Czasem mi się wydaje, że Kidawa ma sztuczne zęby i sztuczny wypadający odbyt. Ewentualnie ma kij w tyłku, bo ciągle się wywyższa i uważa się chyba za nową Margaret Thatcher. Bzdura – dobrze wiemy, że nową „żelazną damą” jest Miriam Shaded, czyli najnowsza Karyna w haremie Korwin-Mikkego. Rozumiem jednak dlaczego Kidawa udaje wielką damę –  to po prostu kreacja polityczna, a to powszechne zjawisko. W końcu skąd mamy wiedzieć, czy na polu prywatnym ta pani nie okazałaby się równą laską? Albo skąd mamy wiedzieć, czy Niesiołowski na codzień przyjaznym starszym panem rozdającym cukierki dzieciom. Chociaż szczerze mówiąc, gdybym zobaczył Stefana  na placu zabaw, rozdającego „cukierki”, zapewne dzwoniłbym na policję. Przejdźmy do osiągnięć Małgosi: jest Marszałkiem Sejmu, była rzecznikiem rządu, ale nade wszystko zdobyła pierwsze miejsce w konkursie na cytat roku 2014 tym tekstem: „To są na pewno jakieś kwoty, które wynikają z różnych takich działań”. Gratulacje pani Marszałek – medal Joasi Muchy już do pani wędruje. Nie chcę jednak wyjść na stronniczego buraka, więc muszę napisać, że Platforma ma wielu polityków znacznie gorszych od Kidawy, spójrzmy na przykład na tego gagatka:

07_wyd1_tytus_atomek_okulary

Michał Kamiński

Spin doktor Platformy nie zdołał doprowadzić Komorowskiego do zwycięstwa w wyborach, ale nadal ma całkiem silną pozycję w partii. Dawniej działał w PiS-ie i rzucał jadowite teksty w stronę części elektoratu Aleksandra Kwaśniewskiego: „Pedalskie stowarzyszenia udzieliły jednoznacznego poparcia”. Niegdyś bronił radia Maryja, dziś walczy z Rydzykiem. Kiedyś miał włosy, teraz stał się sobotwórem Atomka. Jedyna zmiana na plus to nagłe pojawienie się u Misia zdolności wokalnych. Jeżeli ktoś lubi czasem pokatować się gównianymi piosenkami to jedną w wykonaniu Kamińskiego znajdzie tu: KLIK. Kiedy jednak przestaniemy żartować, musimy odnotować, że Kamiński to całkiem bystry gość, który potrafi się utrzymać w każdym środowisku. Na początek platformiarskiej kariery dostał on błogosławieństwo od samego Donalda: „spokojnie chłopie, tutaj każdy skądś przyszedł”. W tłumaczeniu na polski brzmi to mniej więcej tak – „przyjmiemy do partii każdego, kto jest nam w stanie pomóc w walce z PiS-em. Zatem reasumując zdolności Miśka można stwierdzić, że jest on Lordem Varysem polskiej polityki. Nawet zawartość spodni pewnie też się zgadza…

2950ac4ac16c4597e6d3dd505c1e3472

Janusz Piechociński

Fred Flinston polskiej polityki. Podobno jest dobrym ekonomistą, ale pieniądze w jego partii widać chyba tylko w willi Jana Burego. Piechociński jest politycznym ojcem Adama Jarubasa, który po wyborach jakby wyparował. A szkoda, bo wszystkim nam brakuje jego śpiewu. Teraz musimy słuchać barytonu Miśka Kamińskiego. Janusz mimo tego, że wystawia kijowych kandydatów na prezydenta, posiada pewne umiejętności. Przechytrzył on swego czasu samego Waldemara Pawlaka, który o Piechocińskim mówił tak: „Nie ma szans, by Janusz Piechociński zastąpił mnie na czele PSL, bo do tej pory zasłynął tylko wkurzaniem własnego środowiska. Piechociński ostatnio nie miał żadnych osiągnięć. Jakby się wziął za jakiś konkretny projekt i doprowadził go do końca, to może miałby szanse. Na razie tylko marudzi. Zachowuje się jak Smurf Maruda”. Jak się okazuje Smurf Maruda został Papą Smerfem i teraz to on przoduje w Polskim Stronnictwie Ludowym. Chociaż istnieje szansa, by PSL nie wszedł do Sejmu, a to oznaczałoby tragedię Zjednoczonej Prawicy i wizję koalicji z Korwinem albo Kukizem. Ewentualnie wchodzi w grę sojusz ze Zjednoczoną Lewicą, której listę wyborczą w Warszawie II otwiera:

Wanda Nowicka

W poprzednich odcinkach często pojawiała się Kazia Szczuka, dziś wspomniałem także o Magdzie Środzie, dlatego wypada zamknął wielką trójkę bojowniczek o prawa kobiet. Przed wami Wanda Nowicka, obecna pani wicemarszałek. Wanda powinna być całkiem usatysfakcjonowana: kobiety zajmują teraz najbardziej  prominentne stanowiska w Sejmie: premiera, marszałka i wicemarszałka. Co więcej nieważne kto wygra wybory, bo premierem i tak będzie kobieta – nawet w przypadku zwycięstwa Zjednoczonej Lewicy, która na premiera także wystawia kobietę – Barbarę Nowacką. Widocznie to nowy trend w polskiej polityce – wystawić kobietę na pierwszą linię frontu, a samemu pociągać za sznurki. Prawda Jarku, Leszku i Donaldzie? Szkoda, że wyborów prezydenckich nie wygrała Madzia Ogórek, bo kobiety przejęłyby pełnię władzę w państwie, a stąd już całkiem blisko do scenariusza znanego nam z „Seksmisji”…

Na blogu zostało użyte prawo satyry i prawo cytatu

PS. Zapraszam do lajkowania na fejsie: KLIK